Adwentyści Dnia Siódmego
"PRAWDA o Marii"
Autor: Piotr Andryszczak, dodano: 2016-11-11
Czy Adwentyści Dnia Siódmego mają rację?
1) Maryja będąc „Matką Jego” (J 2:5) i „Matką Jezusa” (J 2:1), który jest Bogiem (J 20:28), jest tym samym Matką Bożą.
2) Mt 1:23 mówi, że Syn Maryi, którego porodziła to „Emmanuel, to znaczy ‘Bóg z nami’”. Maryja jest więc Matką „Boga z nami”, tzn. jest Matką Bożą.
3) Elżbieta nazywa Maryję Matką Pana (Łk 1:43). Tytuł „Pan” w zastosowaniu do Jezusa jest wymienny z określeniem „Bóg”. Na przykład Piotr na początku swego listu nazywa Chrystusa „Bogiem i Zbawicielem” (2P 1:1; por. J 20:28), a na końcu „Panem i Zbawicielem” 2P 3:18. Maryja więc, będąc Matką Pana, jest Matką Bożą. Podobnie Ducha Św. raz nazywa się „Duchem Bożym” (Rz 8:14), a innym razem „Duchem Pańskim” Dz 8:39.
4) Anioł Gabriel powiedział do Maryi, że Święte, które z Niej się narodzi, „będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1:35). Określenie „Jednorodzony Syn Boży” (J 3:18) jest wymienne z tytułem „Jednorodzony Bóg” (J 1:18); por. J 20:28, 31 (Bóg i Syn Boży). Maryja więc, będąc Matką Jednorodzonego Syna Bożego, jest Matką Jednorodzonego Boga, tzn. jest Matką Bożą. Tę naukę potwierdza św. Ignacy (zm. 107), żyjący współcześnie ze św. Janem, który w liście „Do Kościoła w Efezie” pisał: „Bóg nasz bowiem Jezus Chrystus począł się w łonie Maryi” (18:2), „przychodzący w ciele Bóg (...) zrodzony z Maryi i zrodzony z Boga” 7:2." (str.227)
Tę naukę potwierdza św. Ignacy (zm. 107), żyjący współcześnie ze św. Janem, który w liście „Do Kościoła w Efezie” (7:2) pisał:
Św. Ignacy „Do Kościoła w Efezie” (18:2)
|
"Ciekawe, że członkom innych grup religijnych, które uznają Trójcę Św., łatwo było przyjąć od Kościoła określenie „Trójca Św.”, którego nie ma w NT, a nie przyjęły określenia „Matka Boża”, a przecież pojawiły się one mniej więcej w tym samym czasie.
Ona zawsze była Matką Jezusa, naszego Boga (J 20:28). Zachowało się do dziś wiele świadectw, w których widnieje tytuł „Matka Boża”:
Sokrates (ur. 380) w „Historii Kościoła” (VII:32) pisał: „Ufając w to dawni pisarze nie wahali się nazywać Maryi Bogarodzicielką”.
Hipolit Rzymski (ur. przed 170): „Józef (...) zaręczony z Maryją stał się świadkiem Matki Bożej” („Błogosławieństwo Jakuba”).
Orygenes (ur. 185) kilkakrotnie używa tego tytułu Maryi (In. Ep. ad Rom.; patrz „Historia Kościoła” Sokratesa VII:32; „Homilie o Ewangelii św. Łukasza” fragment 49).
Aleksander z Aleskandrii (zm. 328): „Nasz Pan Jezus Chrystus nosił prawdziwe a nie pozorne ciało wzięte z Bogarodzicy (Theotokos) Maryi” (Epist. ad Alexandrum Constantinopolitum 12).
Z III w. pochodzi modlitwa „Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko (Theotokos)”.
Synod w Antiochii (325): „Ten Syn, Logos-Bóg, wcielony i zrodzony w ciele z Bogarodzicy Maryi, cierpiał, poniósł śmierć...” („Wyznanie wiary”).
Inni używający tytułu „Matka Boża”: Euzebiusz (ur. 260), Atanazy (ur. 296), Tytus z Bostyry (ok. 350), Serapion (zm. 359), Bazyli (zm. 379), Didym Ślepy (zm. 398), Cyryl Jerozolimski (zm. 396), Grzegorz z Nazjanzu (zm. 389), Grzegorz z Nyssy (zm. 394), Eustacjusz (zm. 377), Apolinary z Laodycei (zm. 390), Diodor z Tarsu (zm. 394), Seweryn z Gabala (zm. 408), Ambroży (zm. 397) i arianin Asteriusz Sofista (zm. 341) (patrz „Matka Pana” ks. R. Laurentin).
Cyryl Aleksandryjski (zm. 444) upominając około 428 r. Nestoriusza, który odrzucał tytuł Bogarodzicy, powołał się na poprzedników w wierze: „Te rzeczy potwierdza wszędzie nauka prawdziwej wiary, przekonaliśmy się również, że tak samo myśleli święci Ojcowie. Przeto nie wahali się nazwać świętej Dziewicy Bogarodzicą, nie dlatego, że natura Słowa czy Jego Boskość wzięły początek istnienia ze świętej Dziewicy, lecz ponieważ z Niej zrodziło się święte ciało ożywione duszą rozumną” („Drugi list Cyryla do Nestoriusza” 7)." (Włodzimierz Bednarski W obronie wiary, wyd.2015, str.227-228)
| J 1:1. 15 |
J 2:1 |
J 2:5 |
Łk 1:43 |
"Bogiem było Słowo"
"Słowo stało się ciałem"
|
"Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa."
|
"Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie»"
|
"A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?"
|
Maryja jest „Matką Bożą”, tzn. jest matką Jezusa, który jest „Bogiem” (J 20:28).
|
"Polskie „aż” jest tylko przybliżonym odpowiednikiem słowa greckiego i ten werset nie świadczy na ich korzyść (por. „
Wielki Słownik Grecko-Polski Nowego Testamentu” ks. R. Popowski
s. 253 -
aż do czasu gdy, aż, zanim nie, dopóki nie, zanim nie). Terminem tym autor wyznacza kres czasu, który go interesuje, nie zajmując się czasokresem występującym później (po owym „aż”). Przykładowo
Mt 28:20 („A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata)” nie mówi, że Jezus nie będzie z nami później. Podobny problem ukazuje
2Sam 6:23, Ps 112:8, 110:1, 1Mch 5:54, Iz 46:4, Flp 2:8, 1Tm 4:13. Komentarz KUL do Mt (s. 81-82) podaje, że interesujący nas werset powinien być oddany i zrozumiany następująco: „
I nie zbliżał się do niej, a gdy porodziła Syna, nadał mu imię Jezus”, a w rozwinięciu uzupełnia to dwiema innymi wersjami: „i nie poznał jej, mimo to porodziła...”, „chociaż jej nie poznał porodziła...” (por. ks. Kow., ks. Rom.)." (
Włodzimierz Bednarski W obronie wiary, wyd.2015,
str.106-107)
str.383
|
"Wypowiedź Maryi: „Jakże się to stanie skoro nie znam męża?” (Łk 1:34) oznacza: „nie będę znała też w przyszłości” (nie będę współżyła). Podobne określenie „nie palę” czy „nie piję” często zakłada całkowitą dozgonną abstynencję. Maryja mogła mieć na myśli przyszłość, bo anioł mówił też o przyszłości stwierdzając: „Oto poczniesz...” (Łk 1:31), nie zapowiadając kiedy. Patrz też Łk 1:35. Maryja wypowiadając słowa o poczęciu („Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”) musiała wcześniej przyjąć postanowienie zachowania dziewictwa. Gdyby to nie było faktem, to nie byłoby dla Niej problemem począć w przyszłości, bo według tekstu Mt 1:18 była poślubiona Józefowi. Powyższą argumentację szerzej rozwija znany mariolog R. Laurentin („Matka Pana” ks. R. Laurentin s. 281-282." (Włodzimierz Bednarski W obronie wiary, wyd.2015, str.239)
A cóż to za pytanie zadał Bartosz Art? Co ono ma sugerować? Bo katolicy czczą Matkę Bożą i trzeba to jakoś umniejszyć?
DLACZEGO CZCIMY MATKĘ BOŻĄ? o. Jacek Salij OP
Mam jakieś takie szczęście, że wciąż spotykam jakiegoś zielonoświątkowca,
baptystę, adwentystę, itp., którzy mają dosłownie fobię antymaryjną. Ostatnio
próbowałem wytłumaczyć jednemu z nich: "Przecież wierzysz, że Jezus jest
prawdziwym Bogiem, Synem Bożym, który przyjął nasze człowieczeństwo. Zatem Jego
Matka jest jedyną kobietą w całych ludzkich dziejach, do której Bóg Prawdziwy
mówił: mamo! mamusiu!" Na to mi ten zielonoświątkowiec: "Nawet na krzyżu
nie chciał się do niej tak zwracać, tylko ją nazwał: Niewiasto!" I zaczął
zarzucać Kościołowi katolickiemu, że zmienia Ewangelię, bo Ewangelia wyraźnie mówi
o braciach i siostrach Jezusa, a Kościół nie chce przyjąć tego do wiadomości,
tylko nazywa ją Dziewicą. Zwrócił mi ponadto uwagę na dwa teksty, które -- jego
zdaniem -- świadczą o tym, że Jezus dystansował się wobec swojej Matki. Pierwszy z
nich to scena, jak to Matka i bracia Jezusa chcieli z Nim rozmawiać, a On
odpowiedział, że nie przywiązuje wagi do pokrewieństwa cielesnego: "Któż jest
moją matką i którzy są moimi braćmi?... Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w
niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką" (Mt 12,48n). Podobnie
odpowiedział kobiecie, która zawołała do Niego: "Błogosławione łono, które
Cię nosiło, i piersi, któreś ssał!" On jej wówczas odpowiedział:
"Wszak błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują
je" (Łk 11,28).
Co do mnie, mam szczęście do spotkań odwrotnych. Raz po raz dochodzą do mnie
stwierdzenia różnych braci protestantów, że tak typowy dla protestantyzmu dystans
wobec Maryi płynie bardziej z tradycji antykatolickich niż z wnikliwego wczytania się w
Pismo Święte, i że nowy duch ekumenizmu będzie sprzyjał temu, że również w
pobożności protestanckiej Matka Zbawiciela będzie coraz więcej zauważana i kochana.
Prosi mnie Pan o pogłębione przypatrzenie się maryjnemu wątkowi w Ewangeliach.
Ponieważ przytoczył Pan całą listę zarzutów, będę musiał się do nich
ustosunkować, i utrudni mi to bardziej pozytywny wykład tego tematu. Tym serdeczniej
zachęcam Pana do przestudiowania maryjnej encykliki Jana Pawła II pt.
Redemptoris Mater.
Wielu jej czytelników pyta samych siebie ze zdumieniem: "Jak to się stało, że
dotychczas nie dostrzegałem tej głębi religijnej, z jaką Ewangelia mówi o Maryi, i
że dopiero ta encyklika pomogła mi zobaczyć, jak wielkie bogactwa maryjne znajdują
się w Ewangelii?"
Odpowiedź na Pańskie pytanie zacznijmy od maryjnego fragmentu w opisie męki Pana
Jezusa. Pański znajomy zauważył w nim tylko tyle, że Ukrzyżowany nie mówi do
Maryi: "Matko!", ale: "Niewiasto!" Ale jeśli spojrzymy na ten
fragment okiem nieuprzedzonym, zobaczymy w nim przede wszystkim dwie inne rzeczy.
Mianowicie Maryja została tam wymieniona -- rzecz jasna, na pierwszym miejscu -- wśród
czworga osób, które poszły za Jezusem aż pod krzyż. Nawiasem mówiąc, wszystkie trzy
pozostałe osoby są bohaterami wydarzeń wielkanocnych, o Niej jednej w opisach
zmartwychwstania Ewangelia nie wspomina. W Piśmie Świętym nic nie jest przypadkowe.
Maria Magdalena, Maria Kleofasowa oraz umiłowany uczeń, choć wytrwali pod krzyżem
Jezusa, niestety nie wytrwali w wierze: śmierć Mistrza wszyscy oni uznali za koniec Jego
dzieła -- wynika to jasno z ich zachowania w wydarzeniach wielkanocnych. Czyż zatem
milczenie o Maryi w dniu wielkanocnym nie jest nad wyraz wymowne? Czyż nie świadczy ono
o tym, że Ona jedna przeniosła wiarę w Chrystusa przez ciemność Wielkiej Soboty?
Wróćmy jednak do słów, które kieruje do Niej ukrzyżowany Syn. "Niewiasto,
oto syn twój!" -- powiada do swojej Matki, wskazując na Jana. Trzeba naprawdę ulec
-- jak to Pan nazywa -- fobii antymaryjnej, żeby w słowach tych odczytać dystansowanie
się Jezusa wobec własnej Matki. Przecież właśnie w tamtym momencie Jezus wprowadza
macierzyństwo Maryi w nowy jeszcze wymiar. W Ewangelii każde słowo jest ważne. Otóż
Jezus nie powiedział do Jana: "Zaopiekuj się moją Matką", ale powiedział do
Niej, żeby Jana przyjęła za syna, Janowi zaś dał Ją za Matkę.
Czy Maryja otrzymała wtedy następnego syna, niejako w zamian za Jezusa? Orygenes,
podejmując to pytanie w roku ok. 227, powiada, że nadal jest Ona Matką samego
tylko Jezusa, Jan będzie Ją miał za Matkę w takim stopniu, w jakim się stanie jedno z
Jezusem. To niezwykłe, że już pierwsze objaśnienie słów Ukrzyżowanego do Maryi i
Jana, jakie się dochowało do naszych czasów, sugeruje nam, że Maryja jest Matką
wszystkich wierzących w Chrystusa! Zresztą posłuchajmy samego Orygenesa: "Jezus
nie mówi do Matki: Oto również ten jest Twoim synem!, ale: Oto syn Twój! Jakby chciał
powiedzieć: Zobacz w nim Jezusa, któregoś zrodziła! Każdy bowiem, kto staje się
doskonały, <już nie sam żyje, ale żyje w nim Chrystus> (Ga 2,20). Jeśli
zaś żyje w nim Chrystus, to również do niego odnoszą się słowa wypowiedziane do
Maryi: Oto syn Twój! Oto Chrystus!" (
Wykład Ewangelii Jana 1,4,23)
Jeśli w Ewangelii każde słowo jest ważne, to dlaczego Jezus zwraca się do Niej tak
oficjalnie? Dlaczego nazywa Ją "Niewiastą"? Przecież nikt tak się nie zwraca
do rodzonej matki! Owszem, ja ani Pan nigdy tak się do swoich matek nie odezwiemy. Ale
Jezus jest Synem Bożym i Zbawicielem, na krzyżu wypełniał On swoją zwycięską walkę
z szatanem. Tę walkę, którą zapowiedział Bóg szatanowi na samym początku ludzkich
dziejów: "Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędzy potomstwo
twoje a Potomstwo Jej: Ono zmiażdży ci głowę" (Rdz 3,15). Zatem wyraz
"Niewiasta" w odniesieniu do Maryi oznacza tę jedyną Matkę, która nie miała
i nie będzie miała podobnej sobie, a której Potomek zmiażdżył głowę szatanowi.
Zauważmy jeszcze, że w proroctwie z Księgi Rodzaju użyty jest wyraz
"Potomstwo": bo wszyscy, których Jezus obdarza tą łaską, żeby byli jedno z
Nim, współuczestniczą w tym Jego zwycięstwie nad szatanem, a będąc jedno z Nim,
stają się zarazem dziećmi Jego Matki.
Warto przypomnieć, że również w Kanie Galilejskiej, a więc na samym początku
swojej publicznej działalności, Jezus obdarzył swoją Matkę tym samym tytułem. Bardzo
jestem ciekaw, jak objaśniają rolę Maryi na weselu w Kanie ci chrześcijanie, którzy
czują lęk przed oddawaniem Jej czci. Przecież z pewnością dostrzegają to, jak
wyraźnie w opisie ewangelicznym podkreślona jest skuteczność Jej wstawiennictwa u Syna
oraz Jej dobry wpływ na nas, abyśmy zaufali Jezusowi i "robili wszystko, cokolwiek
nam powie" (J 2,5). Dodajmy, że Ojcowie Kościoła lubili objaśniać wesele w Kanie
jako opis zaślubin Syna Bożego z odkupioną przez Niego ludzkością, a wówczas maryjny
wątek zawarty w tamtej perykopie nabiera jeszcze większego znaczenia.
Tytuł "Niewiasta" nie jest jedynym ewangelicznym odniesieniem Maryi do
Niewiasty z Księgi Rodzaju. Do owej Niewiasty odnosi Maryję również apostrofa
Elżbiety: "Błogosławiona jesteś między niewiastami" (Łk 1,42). Otóż w
Starym Testamencie słowa te skierowano tylko do dwóch kobiet (Sdz 5,24; Jdt 3,18).
Obie one zwyciężyły wodzów nieprzyjacielskich, obie -- rzecz znamienna -- uderzyły
ich w głowę: Jael zmiażdżyła głowę wroga ludu Bożego, Sisery (Sdz 4,21), mężna
Judyta obcięła głowę Holofernesowi (Jdt 13,8). Obie zapowiadały Tę, która miała
istotnie przyczynić się do zmiażdżenia głowy szatana -- tego, który jest wrogiem
ludu Bożego w całym tego słowa znaczeniu. Słowa Elżbiety: "Błogosławiona
jesteś między niewiastami" wskazują na to w sposób oczywisty.
Antymaryjne nastawienie niektórych radykalnych protestantów wynika z odmawiania Jej
czynnego udziału w dziele dokonanym przez Jej Syna. Ale jest to założenie ideologiczne,
które -- jak widzimy -- nie tylko nie znajduje pokrycia w Ewangelii, ale jest z nią
wprost sprzeczne. Może uda się jeszcze Panu kupić wydaną przed kilku laty w
Niepokalanowie książeczkę J. H. Newmana pt.
Odnajdywanie Matki. Ten
najwybitniejszy teolog katolicki ubiegłego stulecia poddaje tam analizie maryjne
wypowiedzi najstarszych Ojców Kościoła. Okazuje się, że najczęstszym obrazem, w
którym Ojcowie przednicejscy przedstawiali znaczenie Maryi w dziele zbawienia ludzkości,
było porównywanie Jej do nowej Ewy, która towarzyszy wytrwale nowemu Adamowi,
walczącemu dla nas o życie wieczne -- podobnie jak pierwsza Ewa współpracowała z
pierwszym Adamem w jego grzechu. Obraz nowej Ewy doskonale więc streszczał ewangeliczny
obraz Niewiasty, która się skutecznie wstawia u swojego Potomka za potrzebującymi
oraz pobudza nas do ufności i posłuszeństwa wobec Niego (J 2,3-5), tej Niewiasty,
która towarzyszyła Mu w walce, kiedy skruszył On łeb szatanowi.
Warto też sobie uświadomić ideologiczne powody, dla których skrajni protestanci
próbują minimalizować sens macierzyńskiej posługi Maryi wobec Syna Bożego. Otóż
teologicznie rzecz biorąc, u źródeł protestantyzmu leży potężne zafascynowanie się
tajemnicą łaski Bożej. Już twórcy Reformacji, Luter i Kalwin, głosili z całą
mocą, że albo nasze zbawienie jest całkowitym dziełem łaski, albo też w ogóle nie
będziemy zbawieni. Prawdę tę jednak (którą w całej pełni wyznaje również
Kościół katolicki) niektórzy protestanci objaśniają w taki sposób, że prowadzi ich
to do odrzucenia samej nawet możliwości współpracy człowieka z łaską. Wynika
to z lęku, że mówienie o współpracy z łaską mogłoby podważyć prawdę o
całkowitej darmowości zbawienia.
Jednak nauka Pisma Świętego, za którą idzie Kościół katolicki, jest inna. Rzecz
jasna, że całkowitą przyczyną naszego zbawienia jest łaska Boża. Ale łaski udziela
nam Ten sam, który nas stworzył; stworzył zaś nas osobami. Zatem potrzeba wolności
oraz poczucie odpowiedzialności za siebie i za innych nie jest naszą fanaberią, są to
uzdolnienia wszczepione nam przez samego Stwórcę. Również swojej łaski udziela On nam
jako osobom zdolnym do przyjęcia jej w sposób wolny oraz zdolnym do podjęcia z nią
współpracy. Oczywiście, nie jest tak, że człowiek dąży do Boga i do zbawienia
częściowo dzięki łasce, a częściowo o własnych siłach. Jeśli rzeczywiście
przybliżamy się do zbawienia, dzieje się to całkowicie dzięki łasce. Nasza bowiem
współpraca z łaską zarówno swoje źródło ma w łasce, jak dokonuje się w jej
przestrzeni.
Otóż chrześcijanin, który tej prawdy Bożej nie widzi, będzie instynktownie
odrzucał ewangeliczne przesłanie o miejscu Maryi w dziele naszego zbawienia. Maryję
bowiem Ewangelia przedstawia jako "pełną łaski" (Łk 1,28), która okazała
się idealną Współpracownicą obdarzającego Ją Boga. Słowa: "Oto ja
służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa" (Łk 1,38),
świadczą przecież o tym, że Boże macierzyństwo -- które było dla Niej łaską
absolutnie nie zasłużoną -- wybrała w pełnej wolności. Jej wiara, w jakiej
stała się Matką Syna Bożego, leży u podstaw ludu Nowego Przymierza, podobnie jak
z wiary Abrahama Bóg wyprowadził Sobie lud Przymierza Starego. Ludzie, krytykujący
naszą religijną fascynację Osobą Maryi, nie zauważają tego, że ma ona początek w
Ewangelii. Przecież to w Ewangelii napisano o Niej: "Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła!" (Łk 1,45) I również w Ewangelii czytamy słowa: "Oto
bowiem błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia!" (Łk 1,48)
Również (nazwijmy rzecz po imieniu) bluźnierstwa przeciwko dziewictwu Matki
Najświętszej płyną z potrzeby zaprzeczenia w Niej jakiejkolwiek współpracy z
łaską. Chrześcijanie, głoszący te bluźnierstwa, przyznają, że Syn Boży narodził
się z Dziewicy, twierdzą natomiast, że później Jego Matka przestała być
dziewicą i urodziła gromadkę następnych dzieci. Pozytywny wykład, jakie głębie
zawiera w sobie prawda o dziewictwie Matki Bożej, przedstawiłem w książce
Szukającym
drogi. Tutaj zwrócę tylko uwagę na to, że dziewictwo poświęcone Bogu jest
szczególnie intensywnym egzystencjalnie sposobem wyrażenia Bogu swojego pragnienia,
ażeby należeć do Niego całkowicie i bez reszty. Właśnie przez swoje dziewictwo Ta,
która została obdarzona łaską najpełniej ze wszystkich odkupionych przez Chrystusa,
jest szczególnie autentycznym i wiarygodnym wzorem współpracy z łaską. Toteż
nic dziwnego, że ludzie, zwalczający samą ideę współpracy z łaską, ulegają
niekiedy pokusie zakwestionowania pierwszego i najwspanialszego Wzoru tej współpracy.
Podawane przez nich argumenty, jakoby Matka Najświętsza po urodzeniu Jezusa miała
jeszcze inne dzieci, oraz całkowitą ich bezzasadność omówiłem w artykule pt.
"Ukryte sensy w doktrynie świadków Jehowy" (
W drodze 10/1974; przedruk w
książce
Królestwo Boże w was jest). Tutaj ograniczę się do wykazania, iż jest
rzeczą wykluczoną, żeby wzmianka Ewangelii o braciach i siostrach Jezusa mogła
dotyczyć Jego rodzeństwa. Przypomnijmy sobie tamten fragment: "Czy Jego braciom nie
jest na imię Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u
nas?" (Mt 13,55n) Zatem chodzi tu o czterech braci i chyba więcej niż cztery
siostry -- wskazuje na to wyraz "wszystkie". Bądźmy jednak minimalistami i
zgódźmy się co do tego, że wyraz "wszystkie" wskazuje co najmniej na trzy
siostry. Zatem gdyby Jezus miał rodzeństwo, liczyłoby ono co najmniej siedem osób.
Młodszych od Niego -- sami przeciwnicy dziewictwa Maryi podkreślają przecież, że
Jezus narodził się z Dziewicy.
Otóż dwa co najmniej epizody ewangeliczne wykluczają możliwość, żeby Maryja
mogła mieć te dzieci. Kiedy Jezus ma dwanaście lat, Maryja wybiera się wraz z Nim i
Józefem na pielgrzymkę do Jerozolimy. Byłoby to niemożliwe, gdyby była obarczona
gromadką małych dzieci. Przecież właśnie ze względu na obowiązki macierzyńskie
Prawo Mojżeszowe nie wymagało od kobiet odbywania pielgrzymki do Jerozolimy. Druga
informacja ewangeliczna, która wyklucza posiadanie innych dzieci przez Maryję, to
wzmianka, że po śmierci Jezusa Jan "wziął Ją do siebie" (J 19,27). Czy
dałoby się to pomyśleć, gdyby wspomniani w Ewangelii bracia i siostry Jezusa byli
dziećmi Maryi?
Nie ma zatem wątpliwości, że chodzi tu o Jego kuzynów. W Piśmie Świętym
mamy trochę przykładów takiego właśnie funkcjonowania wyrazów "brat" i
"siostra". Ponieważ otwierał Pan przed chwilą dziewiętnasty rozdział
Ewangelii Jana, proszę zerknąć na wiersz 25. Czytamy tam: "siostra Matki Jego,
Maria, żona Kleofasa". Jak to? Dwie siostry i obie Marie? Owszem, tylko że nie
siostry rodzone.
Niestety, nie widać innego powodu, który popycha niektórych chrześcijan do
bluźnierstw przeciwko Matce Chrystusa, jak tylko zaślepienie. Wręcz klinicznymi
przypadkami tego zaślepienia jest antymaryjne interpretowanie obu scen, które Pan
przytacza w swoim liście. Teksty, z których wynika, że Bóg chce nas wszystkich
obdarzać na podobieństwo swojej Matki, ktoś bierze za dowód odsunięcia się Jezusa od
swojej Matki! Ten, który dał przykazanie "Czcij ojca swego i matkę swoją",
miałby je zachować tylko formalnie wobec własnej Matki, kiedy z miłości do nas
wszystkich stał się człowiekiem!
Przypomnijmy cały epizod zapisany w Mt 12,46-50: "Gdy jeszcze przemawiał do
tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł
do Niego: <Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić
z Tobą>. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: <Któż jest
moją matką i którzy są moimi braćmi?> I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom,
rzekł: <Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w
niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką>".
Głównym przesłaniem tego tekstu jest obietnica Jezusa, że Jego bliskim stanie się
każdy, kto pełni wolę Jego Ojca. Podobne przesłanie usłyszała kobieta, którą
ogarnęła święta zazdrość wobec Tej, co Go urodziła: "ale przecież
błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je" (Łk
11,28). Przesłanie to (w obu swoich wersjach) niewątpliwie rzuca ważne światło
na Osobę Maryi. Przecież postawy duchowe, które Jezus tu wysławia i błogosławi,
Maryję cechowały najszczególniej! Przecież Ona powiedziała swoje "tak" woli
Bożej w najbardziej przełomowym momencie ludzkich dziejów (Łk 1,38), przecież to o
Niej powiedziano: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła!" (Łk 1,45)
Zatem obrazilibyśmy ciężko i Matkę, i Syna, gdybyśmy w ślad za bluźniercami
chcieli powtarzać, iż Ona była Mu Matką tylko cieleśnie. Ewangelia nie pozostawia
wątpliwości, że również swoim duchem otworzyła się Ona doskonale na tajemnicę
macierzyństwa, której Bóg dokonywał w Jej ciele. Zwięźle, powołując się
zresztą na Ojców Kościoła, formułuje to Jan Paweł II w swojej encyklice maryjnej (nr
13): "pierwej poczęła duchem niż ciałem -- przez wiarę". Tylko ktoś
ogarnięty antymaryjną fobią może dopatrzeć się w obu omawianych teraz epizodach,
jakoby Jezus chciał przeciwstawiać swoją Matkę i "prawdziwie wierzących".
Skoro zaś już jesteśmy przy słowach Jezusa, stwierdzających, kto jest Jego
bliskim, zauważmy, że każdy z nas może stać się nie tylko Jego bratem czy siostrą.
Każdy z nas może stać się również Jego poniekąd matką, każdy z nas może
uczestniczyć w Bożym macierzyństwie Maryi. Co to znaczy?
Głęboko wyjaśnia to święty papież Grzegorz Wielki: "Nic w tym dziwnego,
iż ten, kto czyni wolę Ojca, jest nazwany bratem i siostrą Pana -- słowa te dotyczą
obu płci powołanych do wiary. Dziwne jest jednak bardzo, iż Pan nazywa kogoś swoją
matką. Braćmi raczył On nazwać swoich uczniów: <Idźcie, powiedzcie braciom
moim> (Mt 28,10). Bratem Pana może stać się ten, kto przyjmie wiarę. Jak jednak
można stać się Jego matką? Ten, kto przez wiarę staje się bratem i siostrą
Chrystusa, stanie się Jego matką, kiedy będzie Go głosił innym. Rodzi Pana, kto wlewa
Go w serce słuchającego. Staje się Jego matką, jeśli swoim nauczaniem rodzi miłość
Pana w sercu bliźniego" (
Homilie na Ewangelie 3,2).
 str.385
|
|
|
"Słowo „matka” jest wieloznaczne. Każdy z nas ma swą matkę i ojca. Maryja jest Matką Jezusa, a my będąc Jego braćmi (Hbr 2:17, Mk 3:25) stajemy się Jej duchowymi dziećmi, a Ona naszą Matką. Czemu nie wolno nam nazywać Maryi „Matką”, skoro wolno tak było zwracać się do Niej Janowi (J 19:27), a jesteśmy przecież również jego braćmi w wierze? Jeśli Jezus zrodzony z Ojca i z Maryi pozwala nam nazywać Boga „Ojcem” (Ga 4:6), to nie mógł nam zabronić nazywać Maryi „Matką” (J 19:27).
Ga 4:4n. podając, że „zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, (...) abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” nie wyklucza, że nasze przybrane synostwo, tak jak w przypadku rzeczywistego synostwa Jezusa, dotyczyło Bożego i Maryjnego synostwa. Chociaż synostwo Boże osiąga się przez to, że Bóg posłał Chrystusa, ale dokonało się to dzięki zrodzeniu Go przez Maryję. Św. Jan spisał słowa Jezusa (J 19:26n.) ponad 60 lat po wypowiedzeniu ich. Gdyby zdanie „Oto Matka twoja” było mało istotne i nie dotyczyło nas, to Jan nie umieszczałby go w Ewangelii. Czy nas miałoby interesować to, że jeden z wielu uczniów Pana miał Maryję traktować jako swoją Matkę? Czy może każdy z naśladowców Jezusa miał Jej okazywać szacunek i oddanie, jakie należy się Matce (we wieczerniku była Ona ze wszystkimi - Dz 1:14)?
W NT często słowa Jezusa skierowane do jednej osoby dotyczą nie tylko jej samej, ale i wszystkich (np. Mt 8:21n., 19:21). Tak też jest z wypowiedziami Chrystusa z J 19:26n. Maryja jest naszą Matką i my jesteśmy Jej synami i córkami. Tak jak Elżbieta reprezentuje tych, którzy przyjmują i błogosławią Maryję (Łk 1:43, 48), tak samo Jan pod krzyżem reprezentuje tych, którzy uznają Ją za swą Matkę (inni Apostołowie nie byli ze strachu obecni przy krzyżu). Chrystus podczas swego pielgrzymowania wypowiedział setki zdań, z których wiele nie zostało zanotowanych. Jeśli więc słowa „Oto Matka twoja” znalazły się w NT, tzn. że były one skierowane też do nas. Jan nie zapisywałby swych prywatnych spraw tak dokładnie, bo napisał, że „Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” (J 20:31; por. 21:24n.).
To, że Maryja miała być duchową Matką (nie przybraną) Jana, a zarazem naszą, potwierdza to, że żyła w tym czasie rzeczywista matka tego Apostoła (syn Zebedeusza - Mt 4:21) i stała ona też wtedy pod krzyżem („matka synów Zebedeusza” Mt 27:56). I odwrotnie, Jan miał stać się synem Maryi (J 19:27), pomimo, że był synem swej matki. Widać, że Maryja miała znaczyć więcej dla Jana niż ta, która go zrodziła. Gdyby chodziło Jezusowi wyłącznie o losy Matki, to zwróciłby się On najpierw do ucznia, polecając Ją opiece. Jednak Jezus nie powiedział: „Zaopiekuj się Nią”, lecz najpierw dostojnym określeniem „Niewiasto” zwrócił się do Maryi, tak jakby Jan potrzebował opieki duchowej w chwilach zwątpienia. Zresztą Jezus mu ten czas przepowiedział: „Wszyscy zwątpicie we Mnie” Mk 14:27; por. J 16:32. Ci sami, którzy twierdzą, że Jezusowi chodziło tylko o opiekę Jana nad Maryją uczą, że Jezus miał braci i siostry. Po co więc miałby on odbierać dzieciom matkę i odwrotnie. Zrozumiałe staje się zaś to, gdy Jezus miał na myśli dwa znaczenia swych słów, i opiekę i macierzyństwo duchowe. W Biblii nie ma ani jednego przypadku, aby syn zwracał się do swej matki „niewiasto”, widać więc, że Jezus przez to określenie nawiązuje do Rdz 3:15 (por. Ap 12:1, 4-5) i czyni Maryję „Matką wierzących”, jak Ewa była „matką żyjących” Rdz 3:20." (Włodzimierz Bednarski W obronie wiary, wyd.2015, str.240-241)
str.396
|
str.397
|
"Maryja Wniebowzięta posiada ciało chwalebne podobne do Syna (por. Flp 3:21). Matka Boża została wzięta do nieba w ciele uwielbionym, nie podlegającym prawom natury (1Kor 15:53). Taką Ją ukazuje Ap 12:1. Nie nazywa Jej ten werset „duszą” (jak np. Ap 6:9), lecz „Niewiastą”, tak jak w Ap 12:4. Czyli tym samym słowem „Niewiasta” nazwana jest rodząca na ziemi Jezusa (Ap 12:4) i „na niebie (...) obleczona w słońce” Ap 12:1.
Co jeszcze (prócz Ap 12:1) wskazuje na to, że Maryja z duszą i ciałem została wzięta do nieba? To, że Ona będąc, jak Syn, „pełna łaski” (Łk 1:28, J 1:14), musiała pójść Jego drogą do nieba. Ponieważ była bezgrzeszna, a więc szczególnie święta, to w związku z tym również do Niej, jak do Syna, odnoszą się słowa: „bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu” Ps 16:10. Maryja jako jedyna użyczyła swe ciało, z którego „Słowo stało się ciałem” (J 1:14; por. Ga 4:4). Bóg nie pozwoliłby aby ciało, z którego wziął swój ludzki początek Jezus i w którym przebywał „Dawca życia” (Dz 3:15) i Syn Boży, uległo rozkładowi w grobie. To, że Kościół pierwszych wieków wierzył w to, że Maryja została wzięta do nieba, potwierdza modlitwa kierowana do Niej pochodząca z III w.: „Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko...”. Nawet środowiska chrześcijańskie, nie w pełni ortodoksyjne wobec nauki Kościoła, umiejscawiały Maryję w niebie (patrz „Apokalipsa Pawła” 46:1-2, z ok. 150-250 r.). Jeśli nawet apokryfy uczyły o wzięciu do nieba Maryi, a Kościół by się z tym nie zgadzał, to nie zapomniałby zaprzeczyć tej nauce. Prócz tego nie są nam znane żadne teksty wczesnochrześcijańskie, które by zaprzeczały, tak jak obecni przeciwnicy Maryi wniebowziętej, że Ona została zabrana do nieba." (Włodzimierz Bednarski W obronie wiary, wyd.2015, str.237-238)
|
|
"
4. Protestancka argumentacja „na zdrowy chłopski rozum”
Twierdzą, że skoro Maryja miała męża, to musiała z nim współżyć:
Odpowiedź:
Skąd ta pewność? A jeśli tak się złożyło, że mąż również odkrył powołanie do takiego życia w czystości? To Bóg wybrał Maryję na matkę Jezusa, to i mógł również wybrać takiego, a nie innego opiekuna w osobie św. Józefa. Któryś z doktorów Kościoła powiedział, że św. Józef widząc jak święty owoc poczęty cudownie z Ducha wydała Maryja ze swego łona, mógł powziąć decyzję o pozostawieniu Jej w czystości, mógł postrzegać obcowanie z Nią jako niegodziwość. Zwróćmy uwagę, że tacy ludzie jak Święty Paweł, Jan Chrzciciel, a nawet sam Jezus są dobrymi przykładami takiego powołania. Dodatkowo św. Paweł w 1 liście do Koryntian pisze o pewnej relacji pomiędzy mężczyzną i kobietą, którzy nie współżyją cieleśnie:
1 Kor 7,37 "Kto jednak mocno postanowił w sercu swoim, bez przymusu, a panuje nad wolą swoją, i rozstrzygnął we własnym sercu, że zachowa swoją pannę w dziewictwie, dobrze uczyni."
5. PRZESŁANKI PRZEMAWIAJĄCE ZA TYM, ŻE JEDNAK BYŁA DZIEWICĄ:
Święty Józef widząc, że z Maryi począł się święty Zbawiciel poczęty z Ducha Świętego, mógł uznać, że niegodziwością jest obcowanie cielesne z tak świętym ciałem Maryi, Jezus powiedział pod krzyżem do Matki "oto syn twój", a do niego "oto Matka twoja". Od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. Dziwne by było, gdyby do siebie nie wzięliby jej inne dzieci, gdyby je miała. A jak nie miała, to wszystko się układa w logiczną całość. Prawdopodobnie Józef już nie żył, a tym samym Maryja mogła być osobą samotną, wcześniej zdana na łaskę i niełaskę jej rodziny, której się trzymała, czego ślady odnajdujemy również w Ewangelii.
Życie w czystości dla królestwa niebieskiego jest chwalebne w Bożych oczach i przejawem świętości: Mt 19,12 [...] są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!
Była błogosławiona między niewiastami - tak napisał św. Łukasz na wiele wiele lat po jej odejściu z tego świata. Tym samym dał nam do zrozumienia, że jej świętość była ponadprzeciętna.
Są przesłanki, że Józef również był wyjątkowo świętym człowiekiem. Daje to jakieś prawdopodobieństwo, że może też chciał w podobny sposób poświęcić swoją czystość Bogu
Biblia nic nie wspomina o innych dzieciach Józefa i Maryi podczas pielgrzymki do Jerozolimy można żyć w związku mężczyzny i kobiety i jest to chwalebne:
1 Kor 7,37 "Kto jednak mocno postanowił w sercu swoim, bez przymusu, a panuje nad wolą swoją, i rozstrzygnął we własnym sercu, że zachowa swoją pannę w dziewictwie, dobrze uczyni." ta prawda była potwierdzana w licznych objawieniach maryjnych i od pierwszych wieków obecna w chrześcijaństwie
Czytaj więcej na: http://zebrowski.apologetyka.info/kosciol-katolicki/ogolne/jak-rozmawiac-z-protestantami-poradnik-w-piguce,860.htm#dziewictwo-maryi" (
Grzegorz Żebrowski Jak rozmawiać z protestantami - poradnik w pigułce)