Herezja apokatastazy staje się coraz bardziej popularna nawet wśród chrześcijan, którzy emocjonalnie zwyczajnie nie radzą sobie z koncepcją kary Bożej, a nawet sądu Bożego. W artykule obronię tradycyjną koncepcję piekła, ukazując tym razem z nieco szerszej perspektywy niż biblijna, że idea kary Bożej i wiecznego piekła jest nie tylko osadzona w Biblii i nauczaniu pierwszych chrześcijan, ale idea ta jest wręcz moralnie konieczna i sprawiedliwa.
W czasach, w których społeczeństwa mocno ulegają lewicowej ideologii „politycznej poprawności”, zagadnienie kary jest źle postrzegane. Żyjemy bowiem w czasach, w których kara Boża rzadko kiedy wywołuje już strach w społeczeństwach, które dbają jedynie o folgowanie sobie i dążenie do zaspokajania swoich zachcianek jest niemal nieograniczone. Żyjemy w erze niepohamowanego hedonizmu, który stał się bożkiem naszych czasów. Każdy, kto mówi innym, że powinni być w czymś powściągliwi lub zrezygnować ze swoich zachcianek, natychmiast jest piętnowany jako zacofany kołtun. Bóg i Kościół jednak wciąż wymagają czegoś od ludzi, a nawet mówią o karach za nieprzestrzeganie przykazań Bożych. Nic więc dziwnego, że Bóg i Kościół są tak znienawidzeni i nachalnie zohydzani we współczesnym świecie i kulturze masowej, dla których to właśnie spełnianie swych zachcianek jest najwyższą wartością. I to natychmiastowe spełnianie zachcianek. Niegdyś groźba ekskomuniki stanowiła wielkie niebezpieczeństwo, budzące grozę. Dziś oczywiście już tak nie jest, co nie znaczy, że cokolwiek się w tej kwestii zmieniło. Zmieniło się jedynie nastawienie współczesnych społeczeństw, które zgodnie z zapowiedzią Jezusa idą szeroką bramą na sąd Boży i na zagładę, jak owce na rzeź (Mt 7,13-14). Ale to jedynie nastawienie społeczeństwa się zmieniło. Groźba potępienia i kary Bożej pozostaje niezmienna i jest ona tak samo aktualna jak zawsze.
Naświetlam cały ten współczesny kontekst społeczny, aby niektórzy
zrozumieli skąd wzięli się w tych czasach pewni chrześcijanie, w tym
katolicy, którzy za wszelką cenę próbują wyprzeć ze swojej świadomości to,
że Bóg mógłby kogokolwiek ukarać. Problem w tym, że Biblia niemal na każdej
swej karcie i co chwila mówi o karach Bożych, przed którymi zarazem
przestrzega. Te teksty Biblii są oczywiście rozmiękczane przez tych
chrześcijan, których określa się mianem „pluszowych”. Nazwa „pluszowi
chrześcijanie” wzięła się stąd, że ci chrześcijanie sprowadzają Boga jedynie
do aspektu miłości. Poza atrybutem miłości Bóg posiada też atrybuty
sprawiedliwości i świętości, z których nieuchronnie wynika aspekt kary,
niemniej jednak te atrybuty Boga są już przez pluszowych chrześcijan
ignorowane. Sprowadzają oni Boga jedynie do atrybutu miłości i tylko te
teksty w Biblii, które mówią o miłości Boga, są przez pluszowych chrześcijan
respektowane. Inne teksty, a mianowicie te, które mówią o karach Bożych, są
już przez pluszowych chrześcijan ignorowane lub bagatelizowane, gdy im się
je podsunie pod nos. A absolutnie nie są respektowane przez pluszowych
chrześcijan teksty, które mówią o wiecznym piekle. Teksty te rozbijają w pył
iluzję pluszowego chrześcijaństwa, stąd nic dziwnego, że pluszowi
chrześcijanie mają wielki problem z tymi tekstami i nie są w stanie w żaden
sposób ich zneutralizować lub zbagatelizować. Ignorują te teksty i wypierają
je ze swojej świadomości. Nie są w stanie ich przekręcić lub zmanipulować,
ponieważ teksty z Biblii mówiące o wiecznym piekle są tak jednoznaczne, że
nie da się rozmiękczyć i zaciemnić ich wymowy. Dalej napiszę o tym więcej,
na razie jednak skupmy się na doktrynalnych podstawach, które jednoznacznie
negują herezję apokatastazy.
Tym, którzy nie są zaznajomieni z terminem „apokatastaza” spieszę z
wyjaśnieniem, że apokatastaza jest doktryną, zgodnie z którą nikt nie
zostanie potępiony i ostatecznie wszyscy trafią do nieba. Piekło zamarznie,
jeśli w ogóle będzie istniało. Apokatastaza jest jak najbardziej niezgodna z
nauką Jezusa i w ogóle z nauką Biblii (Mt 25,41.46; Ap 20,10) oraz została
wyklęta przez oficjalne dokumenty Kościoła. Synod Konstantynopolitański (543
rok) orzekł:
„Jeśli ktoś sądzi lub twierdzi, że kara szatanów i złych ludzi jest
tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli że nastąpi apokatastaza dla
diabłów i bezbożnych ludzi - niech będzie wyklęty”.
Katechizm Kościoła Katolickiego, który jest najwyższą normatywną
wykładnią wiary w Kościele Katolickim (patrz tamże Wstęp oraz
Konstytucja Apostolska Fidei Depositum) orzeka:
„Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych,
którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą
do piekła, gdzie cierpią męki, «ogień wieczny»” (paragraf 1035).
„Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga” (paragraf
1035).
„[...] na zawsze oddzielonym od Niego” (paragraf 1033).
Apokatastaza jest zatem tylko kolejną herezją z punktu widzenia
oficjalnego nauczania Kościoła Katolickiego. Również Biblia jednoznacznie
wyklucza herezję apokatastazy i już w Starym Testamencie znajdujemy jej
negację (por. Iz 66,24). Jeśli zaś chodzi o Nowy Testament to wypowiedzi
Jezusa o piekle jest wystarczająco dużo i są one bardzo dobitne (Mt
25,41.46; 10,28; 13,42; 23,15.33; Ap 20,10), wystarczy więc, że skupię się
tylko na trzech najbardziej wymownych tekstach. Cytuję za Biblią
Tysiąclecia:
„Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie,
przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! [...] I
pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»” (Mt
25,41.46).
„I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków” (Ap 20,10).
W Apokalipsie świętego Jana czytamy również, że każdy, kto weźmie sobie
znamię Bestii na rękę „będzie katowany ogniem i siarką wobec świętych
aniołów i wobec Baranka. A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi i nie
mają spoczynku we dnie i w nocy czciciele Bestii i jej obrazu, i ten, kto
bierze znamię jej imienia»” (14,9-11).
Co robi zwolennik herezji apokatastazy, gdy przedstawi mu się te teksty?
Ano z reguły nic nie robi i wypiera ze świadomości istnienie takich
fragmentów. Są one po prostu zbyt dobitne i jednoznaczne. Niemniej jednak
niektórzy zwolennicy herezji apokatastazy próbują coś tam kombinować, choć z
reguły marnie im to idzie, gdyż - jak wspomniałem - teksty z Biblii
stwierdzające realność i wieczność piekła są bardzo dosadne. Przyjrzyjmy się
jednak tym nieudolnym i mocno naciąganym próbom rozmiękczania jednoznacznych
słów Jezusa o wieczności piekła. Niektórzy zwolennicy herezji apokatastazy
stwierdzają, że w Mt 25,46 pada słówko greckie kolasin,
przetłumaczone w Biblii Tysiąclecia jako „męka” (wieczna), które oznacza
de facto „karę”. Stwierdzają oni następnie, że wieczne karanie trzeba
tu niby zrozumieć w tym sensie, że konsekwencje kary będą wieczne, ale nie
samo karanie. Zdaniem niektórych zwolenników herezji apokatastazy Bóg po
prostu unicestwi na wieczność zatwardziałych grzeszników, zaś ich kara
będzie trwała niejako wiecznie w znaczeniu jej wiecznych konsekwencji. Ta
naciągana i mocno niespójna nadinterpretacja słów Jezusa z Mt 25,46 jest
jednak nieprzekonująca. Rzekomym unicestwieniem zatwardziałych grzeszników
przez Boga zajmę się dalej i jednoznacznie wykażę, że ta idea jest błędna.
Tutaj zajmijmy się nadinterpretacyjnymi akrobacjami cyrkowymi w wykonaniu
zwolenników herezji apokatastazy. Otóż nonsensem jest tłumaczenie, że kara
będzie rzekomo wieczna jedynie w sensie jej konsekwencji. Po pierwsze
przeczy temu bardzo wyraźnie Biblia - o czym napiszę za chwilę. Po drugie
nie ma żadnego sensu w twierdzeniu, że kara posiada wieczne konsekwencje w
sytuacji, w której karany nie doznaje tej kary, bo albo nie egzystuje i
został unicestwiony, jak chcą niektórzy zwolennicy herezji apokatastazy,
albo tenże „wiecznie karany” jest już w niebie i tym samym nie ma żadnego
sensu stwierdzenie, że kara jakiej podlega jest „wieczna”. Tekst z Mt 25,46
nic jednak nie mówi o żadnych „wiecznych konsekwencjach”. Mowa tam wyraźnie
o „wiecznej karze”. Koniec, kropka. W sytuacji, w której wieczność kary
dotyczy jedynie jej konsekwencji, mamy do czynienia z wieczną karą bez
karanego. Absurdalności tego wniosku nie trzeba nawet dalej komentować. Jego
absurdalność jest ewidentna i jawnie naciągana.
Warto też zwrócić uwagę na to, że w Mt 25,46 jest mowa o wieczności kary piekielnej. Pada tam konkretnie słówko greckie aionion - „wieczną”. Zwolennicy herezji apokatastazy próbują w desperacji rozmiękczyć i to słowo, twierdząc w sprzeczności ze znaczeniem tego terminu, że „wieczną” nie musi oznaczać kary wiecznej. Jednak zwolennicy herezji apokatastazy mają tu wyjątkowego pecha, bo w tym samym wersecie (Mt 25,46) użyte jest dokładnie to samo słowo aionion odnośnie do wieczności nieba, gdzie Jezus mówi, że sprawiedliwi pójdą na życie wieczne. A więc zwolennicy herezji apokatastazy muszą tutaj podciąć gałąź na jakiej sami siedzą. Jeśli Jezus mówił, że piekło będzie wieczne, choć zdaniem zwolenników herezji apokatastazy piekło nie będzie wieczne, to powinni oni dla konsekwencji przyjąć, że również niebo nie będzie wieczne, gdyż Jezus używa dokładnie jednego i tego samego słowa odnośnie do wieczności nieba i piekła. A więc zwolennicy herezji apokatastazy są niekonsekwentni i wpadają w sprzeczność po raz kolejny.
Inni zwolennicy herezji apokatastazy twierdzą, że wspomniane przed
chwilą greckie kolasin z Mt 25,46 oznaczało pierwotnie „odcięcie”
(od greckiego kolazo). Z punktu widzenia etymologicznego jest to
prawdą, niemniej jednak ten argument jest całkowicie błędny. Językoznawcy
uważają za błąd logiczny argumentowanie, które odwołuje się do pierwotnego
znaczenia jakiegoś pojęcia. Argumentowanie takie jest błędne właśnie
dlatego, że znaczenia pojęć ewoluują. Weźmy choćby nasze słowo „piwnica”,
które każdemu jest dobrze znane. Piwnica to miejsce, w którym kiedyś
składowano piwo. Stąd nazwa piwnica. Jednak dziś to pierwotne znaczenie
słowa „piwnica” zostało utracone. W piwnicach nie składuje się już piwa, a
przynajmniej mało kto tak już robi i dziś przeznaczenie piwnic jest zupełnie
inne. Tak więc i ten argument zwolenników herezji apokatastazy, odwołujący
się do etymologii, jest błędny.
Trzeba też na tym miejscu koniecznie dodać, że greckie kolasin/kolasis
występuje w starożytnych tekstach greckich nie tylko w kontekście kary, ale
również i cierpienia. Tak rozumieją to: Arystoteles (Retoryka,
1369b), Lukian (Abdicatus, 19.16), Plutarch (De Cohibenda Ira,
460a), Józef Flawiusz (Dawne dzieje Izraela, 9.168; Wojna
Żydowska, 2.276).
Również chrześcijańska literatura pozabiblijna, która często powstawała
w tych samych czasach co teksty Nowego Testamentu, wyraźnie używa terminu
kolasis i koladzo w znaczeniu męki, nie tylko kary. Na
przykład w Drugim Liście Klemensa Rzymskiego czytamy, że sprawiedliwi
„zobaczą jak straszną karę ponoszą cierpiąc w ogniu nieugaszonym ci wszyscy,
którzy zdradzili i słowem lub czynem wyparli się Jezusa” (17,7). W
Męczeństwo Polikarpa czytamy, że męczennicy chrześcijańscy wzgardzili
torturami tego świata, „gdyż myśleli tylko o tym, żeby uniknąć nie gasnącego
nigdy ognia wiecznego” (II.2-3). W innym miejscu tego samego dokumentu
czytamy wymowne słowa o karze wiecznego piekła:
„Polikarp zaś powiedział: «Grozisz mi ogniem, który płonie przez chwilę i po
niedługim czasie gaśnie. Nie wiesz bowiem nic o ogniu przyszłego sądu i
wiecznej kary, jaki przygotowany jest dla bezbożnych»” (XI,1).
Ten ostatni fragment jest bardzo wymowny. Jeśli zdaniem zwolenników
herezji apokatastazy kara ognia wiecznego ma polegać jedynie na tym, że
zatwardziały grzesznik zostanie natychmiastowo unicestwiony w tym ogniu, co
będzie trwało jedynie chwilę, to dlaczego Polikarp czyni tutaj rozróżnienie
między chwilowym ogniem ziemskiej kary i boskim ogniem wiecznej kary?
Odpowiedź może być tylko jedna: pierwsi chrześcijanie wierzyli w karę
wiecznego ognia i wieczne cierpienie, a nie jedynie w wieczne konsekwencje
chwilowej kary (jak chcieliby zwolennicy herezji apokatastazy). Tak właśnie
pierwsi chrześcijanie rozumieli słowa Jezusa. Jezus według nich mówił o
wiecznej karze ognistego piekła, a nie jedynie o jakimś błyskawicznym
unicestwieniu, trwającym jedynie krótką chwilę lub o karze, która miałaby
być tylko tymczasowa. Herezja apokatastazy jest zatem sprzeczna z wiarą
pierwszych chrześcijan. Polikarp wiedział co mówi. Urodził się około roku 70
i osobiście znał kilku apostołów.
Również Ignacy Antiocheński, uczeń świętego Jana Apostoła, pisał już w
107 roku, że „człowiek tak skalany pójdzie w ogień niegasnący, podobnie jak
i ten, kto go słucha” (List do Kościoła w Efezie, XVI,2). Patrz też
Pasterz Hermasa, 53,4; Epistula apud Lugdunum et Viennam,
1,25 oraz Akta Tomasza, 76,13.
Co ciekawe, nawet przeciwnicy chrześcijaństwa u samego jego zarania
zaświadczali o tym, że pierwsi chrześcijanie wierzą w wieczną karę. Poganin
Cecyliusz pisał w II wieku o chrześcijanach, że „obiecują sobie jako dobrym
po śmierci życie szczęśliwe i wieczne, innym zaś niesprawiedliwym
zapowiadają ciągłą karę” (Mowa Cecyliusza, 11).
A więc już od początku istnienia chrześcijaństwa greckie kolasis
było używane w greckich tekstach pozabiblijnych w znaczeniu męki wiecznej.
Przy okazji warto zauważyć, że zwolennicy herezji apokatastazy nie są w
stanie wskazać żadnego pozabiblijnego chrześcijańskiego tekstu starożytnego
z pierwszych dwóch wieków, który negowałby ideę kary i męki wiecznej. To
również mocno i dobitnie świadczy przeciw herezji apokatastazy.
Na koniec tych analiz historyczno lingwistycznych można wreszcie
wytoczyć ostateczny argument koronny przeciw pseudologice zwolenników
herezji apokatastazy, jakoby greckie kolasin w Mt 25,46 nie
oznaczało wiecznych mąk. Jak wspomniałem już wyżej, w Apokalipsie świętego
Jana czytamy, że każdy, kto weźmie sobie znamię Bestii na rękę „będzie
katowany ogniem i siarką wobec świętych aniołów i wobec Baranka. A dym ich
katuszy na wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy
czciciele Bestii i jej obrazu, i ten, kto bierze znamię jej imienia»”
(14,9-11). W tekście greckim mamy tu dosłownie „męczony będzie” -
basanisthesetai. Ten sam termin grecki oznaczający męczenie pada też w
Ap 20,10, gdzie również jest mowa o męczeniu wiecznym. Męczenie
kategorycznie wyklucza opcję zwolenników herezji apokatastazy, zgodnie z
którą w Mt 25,46 Jezus mówi jedynie o karze wiecznych konsekwencji, a nie o
cierpieniu wiecznym. A więc wieczna kara w Mt 25,46 oznacza wieczne
cierpienie i jest to zgodne z paralelnymi wypowiedziami Nowego Testamentu o
piekle. Zwolennicy herezji apokatastazy są w błędzie i są niezgodni zarówno
z nauczaniem Nowego Testamentu, jak i z wiarą pierwszych chrześcijan. Na
marginesie warto tu dodać, że zwolennicy herezji apokatastazy chwytają się
czasem w desperacji pseudoargumentu, że Apokalipsa świętego Jana jest pełna
symboli i przenośni. Jednak wypowiedzi Jezusa o piekle w Apokalipsie
świętego Jana nie są żadną symboliką. Najlepiej wskazuje na to fakt, że
zwolennicy herezji apokatastazy nie są w stanie w żaden sposób
zinterpretować tych wypowiedzi Jezusa o piekle w Apokalipsie świętego Jana
inaczej niż wypowiedzi o karze wiecznego piekła. Z tego, że Apokalipsa
świętego Jana zawiera w sobie więcej symboliki niż inne teksty Nowego
Testamentu nie wynika jeszcze, że wszystkie teksty z Apokalipsy świętego
Jana powinniśmy traktować jako symboliczne. Brak tu po prostu wynikania.
Zwolennicy herezji apokatastazy popełniają w tym miejscu błąd złożenia (fallacy
of composition), rzutując część na całość. Brak podstaw do takiego
rzutowania.
Jak wspomniałem już na wstępie do niniejszego tekstu herezja
apokatastazy jest integralnie powiązana z herezją znaną jako pluszowe
chrześcijaństwo, o której pisałem już w tekście pt.:
Przejdźmy teraz do argumentacji filozoficznej, logicznej, moralnej i
teologicznej, przy pomocy której również wykażę, że argumenty zwolenników
herezji apokatastazy są błędne.
Zwolennicy herezji apokatastazy, zwanej też czasem „uniwersalizmem”,
koncentrują się jedynie na atrybucie miłości u Boga. Ale Bóg jest nie tylko
miłosierny. Bóg jest też sprawiedliwy i święty.
Czy miłosierdzie Boga koliduje z tym, że jest On zarazem karający i
sprawiedliwy, jak twierdzą często zwolennicy herezji apokatastazy? W żadnym
wypadku nie koliduje. To, że Bóg karze za niesprawiedliwość i grzech wynika
jak najbardziej z Jego miłosierdzia. Gdyby Bóg nagradzał za zło i
niesprawiedliwość, to wtedy sam byłby niesprawiedliwy i zły. Poza tym
wszelkiej maści pluszowi zwolennicy herezji apokatastazy, którzy koncentrują
się jedynie na atrybucie miłosierdzia Boga, zapominają, że Bóg jest też
święty. Oznacza to, że żaden grzesznik, który się nie nawróci i nie ukorzy
się, nie będzie mógł przebywać w obecności Boga. Zatwardziali grzesznicy,
którzy nie chcą się zmienić i ukorzyć, będą oddzieleni od Boga. I to jest
właśnie piekło.
Warto tu dodać, że nie tylko zatwardziali grzesznicy nie nadają się do
przebywania z Bogiem w wieczności nieba. Nie nadają się też do nieba ci,
którzy może i nie są źli, ale mają błędne przekonania o Bogu lub błędny
obraz Boga i nie będą chcieli tego wszystkiego skorygować. Jednak zwolennicy
herezji apokatastazy ignorują te wszystkie fakty i nie widzą absurdalnych
konsekwencji swego rozumowania, które prowadzi na przykład do takich
nonsensów jak wspólne przebywanie Matki Teresy i Adolfa Hitlera w niebie,
choć ten ostatni wcale nie byłby tym zainteresowany i w dodatku na niebo
zwyczajnie by nie zasługiwał. Nie ważne ile kto się stara, jak bardzo święte
życie by prowadził i ile wysiłku by w to nie wkładał, to i tak wyląduje w
jednym miejscu (w niebie) z zatwardziałymi grzesznikami, nawet takimi jak
Hitler, którzy nic sobie z przykazań Bożych nie robią i ich nie respektują.
Takie właśnie wnioski wynikają bezpośrednio z założeń zwolenników herezji
apokatastazy. Jednak zwolennicy herezji apokatastazy nie widzą żadnego
problemu w tym momencie. A jest tak właśnie dlatego, że zwolennicy herezji
apokatastazy kompletnie ignorują takie atrybuty Boga jak sprawiedliwość i
świętość, koncentrując się jedynie na atrybucie miłości. Jednak ignorowanie
atrybutu sprawiedliwości i świętości przez zwolenników herezji apokatastazy
ma właśnie takie konsekwencje, że nawet atrybut miłości Boga zostaje w tym
momencie zanegowany. Miłość Boga w tym wypadku zostaje wypaczona i jest
mylona z pobłażliwością dla zła przez zwolenników herezji apokatastazy.
Niektórzy chrześcijanie, a nawet niektórzy ateiści twierdzą, że kara
wiecznego piekła, która jest nieskończona pod względem czasowym, jest
niewspółmierna z grzechami człowieka, które nigdy nie mają nieskończonego
wymiaru, choćby nie wiadomo jak wielkie były. Jednak ludzie, którzy
formułują taki argument nie rozumieją, że grzech człowieka nie musi być
nieskończony aby mógł posiadać nieskończone konsekwencje. Świętość Boga jest
nieskończona i każdy grzech człowieka powoduje naruszenie nieskończonej
świętości Boga, wywołując nieskończone i wieczne konsekwencje. Waga
przestępstwa nie jest funkcją czasu potrzebną do jego popełnienia. A więc
każdy grzech człowieka domaga się wiecznej i nieskończonej kary właśnie
dlatego, że wywołuje nieskończone konsekwencje względem nieskończonego Boga.
Dlatego tylko Jezus Chrystus, wieczny i nieskończenie święty Bóg, który
przybrał ciało ludzkie, mógł zadośćuczynić za nasze grzechy i spłacić nasz
dług wobec Ojca na krzyżu (por. Kol 2,14; Mt 20,28; Mk 10,45; 1 Tm 2,6). Kto skorzysta z tej ofiary, ten będzie
usprawiedliwiony w oczach Boga. Tak to działa i inaczej działać nie chce.
Zwolennicy herezji apokatastazy argumentują czasem przy pomocy wyrwanych
z kontekstu wersetów Biblii z różnych miejsc, że Bóg chce wszystkich zbawić
i Bóg zarazem doprowadza wszelkie swe zamierzenia do celu (żaden tekst
Biblii nie mówi tego wprost - zwolennicy herezji apokatastazy łączą ze sobą
jedynie różne teksty Biblii, które nie mają ze sobą nic wspólnego). Ale z
tego, że Bóg chce aby wszyscy byli zbawieni wcale nie wynika, że wszyscy
będą zbawieni. Po prostu non sequitur. Bóg chce też, żeby nikt nie
grzeszył. Ale z tego też wcale jeszcze nie wynika, że nikt nie będzie
grzeszył. Znowu non sequitur. Widzimy jak podstawowe błędy logiczne
w rozumowaniu popełniają zwolennicy herezji apokatastazy.
Przejdźmy więc teraz ponownie do zagadnienia piekła, po tych wstępnych
uwagach, które były niezbędne dla wprowadzenia do tematu. Zwolennicy herezji
apokatastazy, ale nie tylko, bo również wielu ateistów twierdzi, że idea
piekła koliduje z atrybutem miłosierdzia Bożego, a co dopiero mówić o karze
wiecznego piekła. Otóż stwierdzenie takie jest nonsensem i pokazuje brak
zrozumienia elementarnych zagadnień u ateistów i zwolenników herezji
apokatastazy. Zwolennicy herezji apokatastazy mają infantylne i płytkie
rozumienie pojęcia miłości. Myli im się miłość z pobłażliwością dla zła.
Obalmy więc teraz filozoficznie i teologicznie herezję apokatastazy i
zarazem ukażmy płyciznę i infantylizm w rozumowaniu jej zwolenników.
Zwolennicy herezji apokatastazy nie są w stanie pojąć wielu zagadnień, które
nie są specjalnie skomplikowane. Istnienie piekła jest nie tylko
uzasadnione, ale także bardzo ważne oraz niezbędne do realizacji celów Boga
w świecie. Niebo i piekło dają nam racjonalną nadzieję, że niesprawiedliwość
i inne straty zostaną naprawione. Po zmartwychwstaniu będziemy mieli z
powrotem ciała fizyczne i duszę. Cierpienie, którego będziemy doświadczali w
wyniku kary będzie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Niebo nie jest
nagrodą za dobre zachowanie, ale jest domem dla dobrych ludzi. Mitem jest
jednak potoczne przekonanie pokutujące wśród wielu osób, które błędnie
mniemają, że wystarczy być dobrym, aby dostać się do nieba. Buddysta, który
całe życie pełni dobre uczynki, dążąc jednocześnie do wyzbycia się wszelkich
pragnień, nie uzna nieba za miejsce, w którym znajdzie to, czego naprawdę
chce. Ludzie, którzy mają złą wolę, ale także ci, którzy mają dobrą wolę
lecz żywią błędne przekonania na temat Boga, nie nadają się i nie będą się
nadawali do życia w niebie. Nie wystarczy, że jesteś dobry. Musisz być też
zgodny z tym, czego oczekuje od ciebie Bóg.
Nie ma nic niesprawiedliwego w idei piekła. Zawsze będzie istniała pewna
grupa zatwardziałych grzeszników, którzy nie będą chcieli żyć w zgodzie z
Bogiem. Bez względu na to ile czasu zostanie im dane (nawet cała wieczność).
Tacy ludzie muszą zostać odizolowani od Boga i przeniesieni do stanu, który
nazywamy piekłem. Gdy Bóg pozwala ludziom powiedzieć sobie „nie”, to tak
naprawdę okazuje im szacunek i nadaje im godność. Nadaje znaczenie ich
decyzjom, które mogą oznaczać również opowiedzenie się przeciwko Niemu.
Zwolennicy herezji apokatastazy żyją w wyidealizowanym i cukierkowym
świecie, w którym kompletnie ignorują fakt, że zawsze będą jacyś ludzie,
którzy nie chcą żyć we wspólnocie z Bogiem. Takie są konsekwencje ludzkiej
wolności i mówi też o tym przede wszystkim sama Biblia w wielu miejscach.
Niektórzy zwolennicy herezji apokatastazy twierdzą, że pewnych ludzi Bóg
prędzej ukarze unicestwieniem, zamiast skazać ich na piekło. Jednak piekło
jest oznaką szacunku, jaki Bóg okazuje człowiekowi. Jednym ze sposobów, na
które Bóg może okazać osobom szacunek, jest podtrzymywanie ich istnienia, a
nie - unicestwienie ich. Unicestwienie oznaczałoby zniszczenie stworzenia o
wielkiej wartości wewnętrznej. Innym sposobem okazania szacunku osobie jest
uznanie jej podjętych w wolności autonomicznych wyborów, nawet wtedy, gdy
wybory te są niewłaściwe. A zatem wieczne piekło moralnie przewyższa
unicestwienie.
Świat, w którym oprócz nagrody nieba istnieje również realna możliwość,
że trafimy do piekła, jest jak najbardziej racjonalnie obmyślanym przez Boga
światem. Jak trafnie zauważył Eugene Fontinell, świat, w którym mogą być
tylko wygrani, jest mniej poważny od tego, w którym realna jest możliwość
poniesienia największej straty.
Skoro Bóg nie narzuca ludziom swojej miłości i nie zmusza ich, by Go
wybrali, oraz skoro nie może unicestwić istot posiadających tak wielką
wartość wewnętrzną, to jedyną możliwą opcją jest wieczna izolacja. I tym
właśnie jest piekło. Można potraktować je jako kwarantannę. Bóg nie chce
unicestwić kogoś, kogo uczynił na swój obraz.
Sprawiedliwość i świętość Boga domagają się istnienia piekła.
Sprawiedliwość domaga się odpłaty, przyznania nagród i kar tym, którym się
one słusznie należą. Niesprawiedliwe byłoby pozwolić, by złym nie została
wymierzona kara i by otrzymali nagrodę. Byłoby to nagradzanie dobrem za zło.
Bóg stałby się wtedy niespójny i niesprawiedliwy. Zatem istnienie piekła
jest zgodne ze sprawiedliwością Boga. Jak pisze święty Paweł - „bo przecież
jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają [...]
wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii
Pana naszego, Jezusa” (2 Tes 1,6.8). Podobnie też świętość Boga wymaga Jego
całkowitego oddzielenia się od zła, natomiast piekło jest zasadniczo
miejscem oddzielenia od Boga. Zatem piekło jest zgodne z atrybutem świętości
Boga. Gdyby Bóg zaniechał sprawiedliwości względem grzeszników, to byłby
niesprawiedliwy i zaprzeczyłby własnym atrybutom. W Bogu powstałaby wtedy
wewnętrzna sprzeczność na poziomie pojęć. Bóg jednak nie może być
wewnętrznie sprzeczny, gdyż wtedy nie byłby Bogiem. W Bogu nie może być
żadnej niedoskonałości. Bóg jest Absolutem. A sprzeczność wewnętrzna w
dowolnym systemie pojęciowym jest właśnie niedoskonałością.
Dlaczego istnieje taki opór przed przyjęciem rzeczywistości piekła,
nawet wśród chrześcijan? Wynika to niestety ze zeświecczenia kulturowego,
które dotyka wszystkie osoby żyjące we współczesnych czasach. Nasza kultura
posługuje się pewnym zestawem moralnych sloganów pozbawionych jakiejkolwiek
treści. Jako społeczeństwo bardzo mało troszczymy się o świętość. Jeśli już
istnieje jakaś współczesna świętość, to jest nią przede wszystkim folgowanie
i dogadzanie sobie. Króluje hedonizm. Bóg jest na dalszym planie, jeśli w
ogóle jest uwzględniany. Mamy niewątpliwie do czynienia ze stępieniem
wrażliwości moralnej we współczesnym hedonistycznym świecie. To nieuchronnie
prowadzi do nieumiejętności dostrzeżenia moralności piekła z uwagi na to,
czego domaga się świętość i sprawiedliwość. Jeśli jakikolwiek chrześcijanin
neguje moralność piekła to w ten sposób stawia się wyżej od apostołów i
Jezusa, którzy o istnieniu piekła wypowiadali się z ogromną stanowczością.
Apostołowie i Jezus byli moralnymi ekspertami. Nie odżegnywali się od idei
piekła, a wręcz uznawali ją za wyraz sprawiedliwości, miłości i tego co
słuszne. To opór niektórych chrześcijan wobec doktryny piekła mówi więcej o
tych chrześcijanach niż o samej tej doktrynie. Absurdalne byłoby założenie,
że chrześcijanie sprzeciwiający się idei piekła mają lepszą wrażliwość
moralną i wyczucie etyki niż Jezus i apostołowie, którzy o istnieniu piekła
wypowiadali się stanowczo i zdecydowanie. Byłoby to założenie nadzwyczaj
aroganckie i bezpodstawne. Należy więc uznać, że to chrześcijanie
sprzeciwiający się idei piekła są w błędzie, a nie Jezus i apostołowie. W
mocy pozostaje zatem założenie, że biblijna doktryna o piekle jest moralnie
i intelektualnie uzasadniona.
Stan piekła jest więc sprawiedliwy, a co więcej - pokazuje godność
człowieka. Niebo nie nadaje się dla pewnych rodzajów ludzi i stylów życia.
Boża miłość szanuje ludzką wolność i godność stworzeń noszących w sobie
obraz Boga, gdyż nadaje rzeczywiste znaczenie ludzkim wyborom. Bóg nie
unicestwi ludzi posiadających wewnętrzną wartość. W tym życiu możemy odnieść
prawdziwy wieczny zysk, a to niesie ze sobą możliwość prawdziwej wiecznej
straty. Ta ostatnia możliwość podnosi powagę i znaczenie naszego świata.
Jeśli gra się w jakąś grę, musi istnieć możliwość, że się ją przegra. Bóg
szanuje wolność człowieka i nie jest w stanie zmusić nikogo do miłości.
Zawsze będą ludzie, którzy nie będą chcieli kochać Boga. Takie są skutki
wolności i nawet Bóg w swojej wszechmocy nie jest w stanie nikogo zmusić do
kochania Go. Stwierdzenie, że wszechmocny Bóg może stworzyć ludzi tak, żeby
byli wolni i jednocześnie dokonywali tylko dobrych wyborów, jest logicznie
sprzeczne. Takie stwierdzenie jest tak samo absurdalne jak stwierdzenie, że
Bóg może stwarzać kwadratowe koła.
Biblia jasno mówi, że ludzie nie dostaną po śmierci drugiej szansy na
pójście do nieba. List do Hebrajczyków stwierdza: „postanowione ludziom raz
umrzeć, a potem sąd” (9,27). Bóg daje ludziom czas potrzebny na dokonanie
wyboru w kwestii wieczności. Bóg nawet trochę zwleka (2 P 3,9). Każdy ma
dokładnie tyle czasu, ile potrzebuje. Nie pójdzie do piekła nikt, kto
trafiłby do nieba, gdyby potrzebował tylko jeszcze jednej szansy. Ci, którzy
po śmierci skorzystaliby z drugiej szansy, zostaną dłużej zachowani przy
życiu i otrzymają tę szansę jeszcze po tej stronie grobu. Ludzie nie byliby
w stanie wybrać nieba po śmierci, nawet gdyby było to możliwe. Charakter
kształtuje się i krystalizuje z wiekiem, tak, że nie jesteśmy w stanie już
później zmienić zdania. Utrwalają się nasze decyzje i my utwierdzamy się
niejako w swoim charakterze w sposób nieodwracalny. Ci, którzy całe życie
poruszają się w kierunku Boga, albo w kierunku przeciwnym, z wiekiem są już
niezdolni do zmiany zdania, gdyż jest to bardzo trudne. Im dłużej żyje się w
opozycji do Boga, tym trudniej jest zdecydować się na zwrócenie ku Niemu.
Bóg o tym wie i gdy kogoś zabiera, to wiadomo już wtedy, że ta osoba i tak
nie zmieniłaby zdania. Jeśli więc Bóg pozwala człowiekowi umrzeć i iść do
piekła, można zasadnie uznać, że ta osoba nie może już dostąpić zbawienia i
sama nie chciałaby tego. Co więcej, jeśli Bóg miałby dawać ludziom drugą
szansę po śmierci, to po co w ogóle stwarzałby ten świat? Dlaczego Bóg po
prostu nie stworzył świata, w którym każdy zaczyna od życia po śmierci?
Zwolennicy herezji apokatastazy nie są w stanie odpowiedzieć na te pytania.
Idea drugiej szansy sprawia, że ten obecny świat doczesny staje się zbędny i
jest marnotrawstwem, zwłaszcza dla tych, którzy po śmierci skorzystaliby z
ostatniej szansy aby zwrócić się ku Bogu.
Zwolennicy herezji apokatastazy w desperacji wyciągają czasem
pseudoargumenty odwołujące się do tego, że zmarłe niemowlęta lub płody nie
miały czasu wybrać nieba lub piekła. Ma to rzekomo odpierać argument, że Bóg
dał każdemu wystarczająco dużo czasu na wybranie nieba lub piekła. Jednak
Biblia nie mówi nic o tym, że takie małe i niewinne istotki jak dzieci,
płody i niemowlęta pójdą do piekła. Co więcej, biorąc pod uwagę
sprawiedliwość i miłosierdzie Boga można założyć, że nawet ich Bóg osądzi
sprawiedliwie. Bóg osądzi ich na podstawie swojej wiedzy o tym, jak
postąpiliby oni, gdyby tylko mieli szansę wyboru. To samo tyczy się ludzi,
którzy nigdy nie mieli szansy usłyszeć ewangelii z nie swojej winy. Bóg zna
każde możliwe stworzenie i każdą możliwą odpowiedź, jaką dałoby ono
ewangelii we wszystkich możliwych okolicznościach. Bóg jest w swoim
postępowaniu wobec nich sprawiedliwy. Zatem nie zostanie zgubiony nikt, o
kim Bóg wie, że przyjąłby ewangelię, gdyby dana mu została taka możliwość.
Ludzie zawsze dobrowolnie odrzucają Chrystusa i wtedy dopiero zostają
zgubieni. Niektórzy dobrowolnie odrzuciliby Chrystusa, bez względu na
okoliczności. Nie istnieje logiczna możliwość stworzenia świata, w którym
wszystkie osoby dobrowolnie przyjęłyby Chrystusa. Niemożliwe jest stworzenie
tylko tych osób i tylko właściwych okoliczności, w których wszyscy zostaliby
zbawieni. Nie istnieje wolność, w której można czynić jedynie dobre rzeczy,
gdyż wybór pozbawiony możliwości wyboru zła likwiduje stan wolności i znosi
go całkowicie. Stwierdzenie, że wolność polega na wybieraniu jedynie dobra,
to stwierdzenie wewnętrznie sprzeczne. Wspominam o tym, gdyż spotykałem
ateistów, którzy czasami posuwali się do absurdalnych stwierdzeń
oznajmiających, że Bóg mógłby stworzyć wolnych ludzi, którzy byliby w stanie
wybierać jedynie dobro. Ale co to za wolność, w której nie można wybierać
zła? Czysty nonsens. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą wolnością.
Prawdziwa wolność obejmuje maksimum wszelkich możliwych wyborów. To tak
jakby sprzedawca w salonie samochodów powiedział ci, że możesz wybrać każdy
samochód pod warunkiem, że będzie to brązowy Mercedes. Jaki miałbyś wtedy
wybór? Żadnego.
A co z argumentem tych zwolenników herezji apokatastazy, którzy
twierdzą, że Bóg niejako przegrał, skoro stworzenie przez Niego świata
nieuchronnie musi doprowadzić do zaistnienia takich ludzi, którzy zawsze
trafiliby do piekła, bez względu na okoliczności i choćby nie wiadomo ile
szans dostali? Nie ma tu jednak żadnej „porażki” Boga. Bóg działa w pełni
optymalnie. Bóg wie, że świat, w którym niektóre osoby dobrowolnie odrzucają
Chrystusa, a liczba tych, którzy dobrowolnie Go przyjmują, jest możliwie
największa, jest lepszy od świata, w którym niewiele osób przyjmie Chrystusa
i nikt nie zostanie zgubiony. A ten drugi świat jest właśnie światem
apokatastazy. W takim właśnie świecie większość ludzi mogłaby odwrócić się
od Boga i nie spotkałyby ich za to żadne negatywne konsekwencje. I to jest
ostateczny argument przeciw herezji apokatastazy. W świecie apokatastazy jak
najbardziej mogłoby być tak, że większość ludzi bluźniłaby Bogu i mimo to
Bóg byłby skazany na egzystowanie z nimi. Jednak świętość Boga i Jego
sprawiedliwość nie mogą dopuścić do takiej sytuacji, bo wtedy Bóg
zaprzeczyłby własnym atrybutom, stając się niespójnym i sprzecznym samemu w
sobie. I właśnie dlatego musi istnieć piekło i apokatastaza jest fałszywą
nauką.
Wolność ludzka jest dla Boga priorytetem najwyższym. A to nieuchronnie
pociąga za sobą to, że niektórzy znajdą się w piekle. Taka jest cena i koszt
ludzkiej wolności. Nie ma żadnego sensu w stwarzaniu ludzi, którzy nie są
wolni. Byliby oni jedynie robotami. Cele Boga są pozytywne. Warto
doprowadzić jak najwięcej ludzi do nieba, a nawet jakichkolwiek ludzi,
kosztem tego, że niektórzy tam nie trafią. Nie jest to w żaden sposób
niemoralne. Istniejący świat zawiera więc optymalną równowagę między
zbawionymi a niezbawionymi, a ci, którzy nie dostępują zbawienia i tak nigdy
nie przyjęliby Chrystusa w żadnych okolicznościach. To wyjaśnia dlaczego Bóg
stwarza osoby, o których wie, że w żadnych okolicznościach i tak nie pójdą
one za Chrystusem. Bóg zatem nikogo nie skazuje na piekło i każdy człowiek
skazuje się na piekło sam. Tak też naucza Katechizm Kościoła Katolickiego:
„Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne
odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca
życia” (paragraf 1037).
Spotkałem się też z taką bardzo życzeniową argumentacją zwolenników herezji apokatastazy, zgodnie z którą to argumentacją Bóg powinien zlikwidować opcję piekła, aby zachęcić jak najwięcej ludzi do chrześcijaństwa. Jednak jest to wymaganie od Boga, aby dostosował swe zasady i wręcz złamał je dla człowieka. Ale Bóg już wystarczająco dużo zrobił dla człowieka. Poza tym, że pozwolił mu cieszyć się życiem, to jeszcze oddał swe życie za ludzi na krzyżu. Chyba już wystarczy. Jak widać, zwolennicy herezji apokatastazy są bardzo bezczelni i roszczeniowi wobec Boga. Jedynie skalują dalsze żądania. Każą Bogu wręcz łamać Jego zasady. Ale to nie Bóg będzie się dostosowywał do człowieka. To człowiek ma się dostosować do Boga. Wszechmocny dostosował się już wystarczająco do człowieka. Bóg jest Stwórcą i tym samym to On stwarza zasady rządzące Wszechświatem, a nie człowiek. To tak jak przyjście do nowej pracy. To ty masz się dostosować do reguł obowiązujących w danej korporacji, a nie korporacja będzie się dostosowywać do ciebie. Powinieneś być wdzięczny, że cię zatrudnili. Nie ty jesteś od ustalania reguł w firmie, której nie jesteś właścicielem. Albo się podporządkowujesz, albo szukaj sobie nowej pracy. Dokładnie te same reguły obowiązują we Wszechświecie urządzonym przez Boga. Jak ci nie odpowiadają reguły ustalane przez Boga, to jest to już tylko i wyłącznie twój problem.
Na sam koniec warto też wspomnieć o tym, że herezja apokatastazy jest sprzeczna z chrześcijańską koncepcją wolnej woli. W sytuacji, w której możemy wybrać jedynie niebo, żadnego wyboru w zasadzie nie mamy. Nie możemy odmówić Bogu i w sumie jesteśmy skazani na życie w Jego obecności. A to jest właśnie to, co dla wielu będzie nie do zniesienia. Będą oni czuli się przymuszeni do bycia zbawionymi. Nie trudno zauważyć, że herezja apokatastazy jest rażąco sprzeczna z chrześcijańską koncepcją wolnej woli. Jeśli apokatastaza jest prawdą to po prostu nie istnieją wolne wybory odnośnie do naszych losów ostatecznych. A tymczasem Bóg wyraźnie zapowiedział już w Starym Testamencie, że kładzie przed człowiekiem dwie drogi - drogę życia lub drogę potępienia (Pwt 11,26-28; 30,15-19). Człowiek ma więc wybór: może wybrać życie wieczne w niebie lub brak wspólnoty z Bogiem. Apokatastaza jest fałszywą nauką i do tego jest sprzeczna z chrześcijańską koncepcją wolnej woli.
PS. Niniejszy tekst jest w drugiej części w dużej mierze parafrazą
wywodów na temat piekła z świetnej książki (strony 119-143) Jamesa Patricka
Morelanda pt. Dusza. Skąd wiemy, że istnieje, i dlaczego to ma znaczenie,
wydanej przez fundację Prodoteo w 2022 roku. W pierwszej części powyższego
tekstu wykorzystałem natomiast własne pomysły i spostrzeżenia, głównie w
miejscach, w których analizowałem historyczne znaczenie greckich słów i
teksty biblijne oraz patrystyczne, które jednoznacznie mówią o realnej karze
wiecznego piekła.